header

Gdyby nie przypadek nie poznałbym twórczości  wielkiego człowieka jakim niewątpliwie był Wojciech Bąk. Dlatego czuję nieodpartą potrzebę podzielenia się tym dobrem, jakie dzięki Niemu otrzymałem. Zachęcam do poznania wierszy , filozofii , myśli –  człowieka godnego przypomnienia, którego głównym grzechem było to, że nie poddał się socrealizmowi , dlatego musiał umrzeć i do dziś pozostaje nieznany. Jest wyrzutem sumienia wielu ludzi którzy Go znali, dlatego i oni starają się zapomnieć o jego istnieniu. Zachowało się pare donosów "prawomyślnych" kolegów literatów.

Słowo natchnione przez Boga  -potrafi dotknąć głębi duszy. Chłonąc słowa pełne wiary, ufności i miłości –tęsknię do takiej wiary, do tak bliskiego Boga, który w wierszach Wojciecha Bąka staje się tak bliski, iż można niemal dotknąć. Myślę że tylko poezja potrafi wznieść tak wysoko. Wszyscy mamy tą cząstkę Boga, ale Wojciech Bąk był jednym z nielicznych którzy otrzymali tak dużo. Grzechem jest nie dostrzegać takich znaków.  Wierzę w to iż Wojciech Bąk jest jednym z tych Apostołów głoszących Słowo Boże –którego przeoczyliśmy. Nie przypadkiem jednym z jego utworów jest „Piąta Ewangelia”

Na pewno odmienił moje życie , pomógł otworzyć się mojej wrażliwości na otaczający świat . Niebywale cenne jest Słowo które pomaga odnaleźć właściwą drogę .

Bardzo zachęcam do „dotknięcia Słowa” które potrafi wnieść coś dobrego.

Książki Wojciecha Bąka można zdobyć na aukcjach internetowych,nie ma ich w bibliotekach, oczywiście te które udało się wydać w krótkich momentach odwilży, nie licząc wielu rękopisów które zaginęły? w czasie uwięzienia Poety.

Wojciech Bąk

(ur. 23 kwietnia 1907 w Ostrowie, zm. 30 kwietnia 1961 w Poznaniu) - pisarz, prozaik i poeta, tworzący głównie w ramach liryki religijnej.

Absolwent Gimnazjum Męskiego w Ostrowie Wielkopolskim oraz filologii polskiej i filozofii ścisłej Uniwersytetu Poznańskiego.

Pierwszy tom wierszy, Brzemię niebieskie, wydał w roku 1934 w Warszawie. Tom ten otrzymał wyróżnienie Wiadomości Literackich za najlepszą książkę roku 1934 (w skład kapituły wchodzili m.in. Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Andrzej Strug, Maria Dąbrowska, Kazimierz Wierzyński, Jan Parandowski, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Aleksander Świętochowski i in.). Do wybuchy wojny publikował m.in. w czasopismach poznańskich (w Kulturze, Życiu literackim, Dzienniku Poznańskim) i ogólnokrajowych (w Skamandrze, Wiadomościach Literackich, Prosto z mostu, Roczniku Literackim). Pierwszy dramat opublikował w 1936 r. W 1938 odznaczony Srebrnym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury.

Lata II wojny światowej spędził w Warszawie. Po upadku powstania warszawskiego przewieziony do obozu pracy w Cottbus. W 1945 r. wrócił do Poznania.

W latach 1945-1946 wydawał w Poznaniu, początkowo z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Życie Literackie. Od tego samego roku prezes poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, a od 1946 r. kierownik literacki poznańskiego Teatru Nowego. W 1947 r. pozbawiono go obu funkcji. W 1945 otrzymał nagrodę literacką Miasta Poznania, w 1949 - Episkopatu Polski.

Po szczecińskim zjeździe Związku Literatów Polskich, na którym odrzucił "socrealizm" zmuszony był usunąć się z życia publicznego, jego wiersze przestano publikować. Chciał wyjechać z kraju, ale złożony przez niego wniosek o paszport został odrzucony. W 1952 r. napisał w swojej sprawie list do Bolesława Bieruta. Wkrótce potem został przymusowo umieszczony w zakładzie psychiatrycznym (dziekance) Więziony był dwukrotnie, w zakładzie spędził w sumie kilkanaście miesięcy. W 1953 został wydalony z ZLP. Po 1956 r. zrehabilitowano go, wydawano niektóre jego utwory, ale prześladowania i inwigilacja pisarza trwały aż do jego śmierci w niejasnych okolicznościach.

Grupa poświęcona poezji Wojciecha Bąka:

https://www.facebook.com/groups/1792020227761553

Trochę faktów z życia poety:

https://www.youtube.com/watch?v=-Z6wOu88mpw

Parę stron z książek Wojciecha Bąka

Korzenie moje w Tobie. Tyś jest moją glebą.
W Tobie czuwa me męstwo, w Tobie spokój drzemie.
Tyś mi dał dom wieczności, w którą wstąpię: niebo,
Tyś mi dał schron i drogę, na której trwam: ziemię.

Wyrosłem słowem Twoim z nicości zbudzony-
Poznałem dnie zachwytu i rozpaczy noce.
Kwitnąłem, kiedyś kazał  - opadnę skruszony,
Twoje są moje kwiaty, Twoje me owoce.

Twoim siew mój. Ty uchroń, by nie zmarniał podle -
Tyś był stróżem, bądź siewcą. Tobie moje żniwo.
Niczego już nie pragnę i tylko się modlę,
By wola Twa się stała - w niej jest sprawiedliwość.

Ciężkie życie, lecz z Tobą jest łatwe i lekkie;
Ciężka śmierć, ale z Tobą czuła jest jak zorze -
Dobrze było, żeś życiem otwarł me powieki,
Dobrze będzie, gdy zamknę je, Stróżu mój - Boże.

Któż mnie tak porwał i znów złączył,
Że stoję żywy, uśmiechnięty ...
I wielbię łzy i ran mych piętno,
Choć jeszcze płacz źrenice mąci ...
Jest mój łączyciel! On mnie broni,
Klęską mnie raniąc i rozpaczą ...
Więc cóż, że oczy moje płaczą,
Gdy jestem w Jego czujnej dłoni!
On wie, co mojej krwi potrzeba,
Więc jak nie chwalić mi męczeństwa?
To Pan jest prawdy, to Pan męstwa ...
To On mi nigdy spocząć nie da!

Bóg mnie rzucił na ziemię jak w burzliwe morze.
Zły ze mnie pływak - mdleje mi bezsiłą ramię.
Wiem, nikt tratwy nie wyśle, w walce nie pomoże,
Jakbym był odrzucony na wieki w niepamięć.

Ale stado żurawi, płynąc w dal przeczutą,
Uczy mnie wierzyć w Boga, który nim kieruje -
I pogodą ich skrzydeł rozkwita mój smutek.
I Jego skrytą pomoc w mych ramionach czuję.

Z cyklu MISTYKA III

Trzeba być całkiem ślepym,
By zobaczyć Jego blasku przepych,
Trzeba być całkiem głuchym,
Aby nowym go usłyszeć słuchem,
Trzeba zatracić dar woni,
Aby odczuć woń piersi i dłoni,
Trzeba zatracić czucie,
By Go dotknąć rozpalonym uczuciem,
I trzeba całkiem być niemym,
Aby Imię Jego wymienić!

Z cyklu MISTYKA II


Zalałeś mnie Twym głosem jak spokojem morza,
Przebiłeś moje serce Twych oczu księżycem,
Na dno Twych słów zbolały padłem w śmierci grozie
I w odrodzenia słodkim, radosnym zachwycie.

Odciąłeś moje płuca od powietrza ziemi,
I oto już przywykły czerpać tlen z słów Twoich.
Spocząłem w głębi chłodnej oczyma martwymi
I piłem ciszę wielką, co na śmierć ukoi.

Lecz Tyś mnie teraz rzucił i kazał bić blaskiem
Słonecznym w martwe oczy i przerażać płuca.
O, straszny Boże, miotam się jak ryba w piasku,
Którą zły rybak złowił i na brzeg wyrzucił

Kto Cię odnalazł - ten odnalazł siebie
I w tłumie głosów szumi jak liść w górze -
I pełen Ładu jest jak nuta w śpiewie,
Gdy zabrzmi dźwiękiem harmonijnie w chórze.

I każdy gest w nim ciężki od znaczenia,
I każda myśl w nim echem dźwięczy Boga,
I płacz radością jest, szczęściem cierpienie,
I męstwem rośnie jego drżąca trwoga.

I czuje - wielkie go karmią korzenie
I oddech go zasila - wiatr pokoju -
I przedłużonym jest Twoim ramieniem,
I wolą Twoją.